Strony

Translate

sobota, 6 kwietnia 2013

Jak uzdrowić czytelnictwo?



Byliśmy wczoraj w Przemyślu na zakupach. Zajrzałem przy okazji do kilku niemal pustych księgarń. Pustych nie dlatego, że nie ma w nich książek; książek jest bez liku, ale kupujących mało. Jedna… dwie osoby myszkujące pośród regałów. Oczywiście to starzy czytelnicy, z chyba już minionego czasu, kiedy to dyskutowanie o przeczytanych książkach nie stanowiło obciachu; jak powiedziała mi niedawno pewna młoda i ucząca się(!) osoba.
Zastanawiałem się wcześniej nad powodem nagłego spadku czytelnictwa w naszym kraju. I wczoraj z całą jaskrawością zobaczyłem kilka z nich. Mam nadzieję, że będą widoczne na zdjęciach.

Tematyka wielu głośnych, nachalnie reklamowanych powieści ma fatalny wpływ na psychikę młodego pokolenia. W jednej z księgarń młoda dziewczyna, taką chyba jeszcze z gimnazjum, kupowała książkę o wampirach. Cóż z tego, że to dziecko było urodziwe, skoro wymalowało się na wampira (właśnie!), a ślad po ugryzieniu na jej szyi był tak wyrazisty, że nie dałbym głowy za to, że został zrobiony szminką. Nie postawiłbym również na to, że błysk w jej oczach nie był spotęgowany narkotykiem.


Jeszcze gorsza jest pornografia. Nachalna, żałosna i coraz częstsza, niestety. Jeśli ten kierunek utrzyma się, to strach pomyśleć o czym będą pisali autorzy następnych pokoleń. Tematyka związana z pornografią, wampiryzmem i... z lataniem na miotle czarownicy nie może stanowić głównego trendu na rynku wydawniczym. Ponieważ lektura takich książek okalecza psychicznie człowieka, a już szczególnie człowieka młodego.


Nie rozumiem też dlaczego w polskich księgarniach książki polskich autorów stanowią taką mniejszość. W niektórych trudno jest znaleźć książkę Miłosza, czy Szymborskiej; a cóż mówić o mniej znanych nazwiskach. Natomiast pisarze zagraniczni, często zwyczajni grafomani, mają oddzielne półki na swoje arcydzieła.
Oczywiście, że należy wydawać pisarzy zagranicznych. Ale niekoniecznie wszystkich i nie w takiej ilości. Cóż z tego, że setki wydawnictw zarzucą nasze księgarnie tysiącami książek autorów obcych? Wiadomo przecież, że każdy nadmiar dewaluuje. Poza tym akcja powieść obcego autora, chociażby najlepiej napisanej i przetłumaczonej, rozgrywa się w realiach zasadniczo różnych od doświadczeń polskiego czytelnika, któremu trudniej jest identyfikować się z bohaterami i dlatego traktuje lekturę, jako coś niezwiązanego z życiem. A wszystko co nie jest związane z realnym życiem, nie jest także niezbędne. I ten właśnie mechanizm powoduje spadek zainteresowania czytaniem beletrystyki.
Wydawcy powinni również zwracać uwagę na aspekt ekonomiczny. Niestety, książki są u nas drogie. Pięknie wydany tom w twardych okładkach to wydatek co najmniej czterdziestu złotych. Za taką kwotę można kupić na przykład: dwadzieścia średnich bochenków chleba. W przypadku napiętego budżetu domowego, a przecież tak jest u większości czytelników, wybór będzie jeden.
Upadające czytelnictwo w naszym kraju można uzdrawiać wieloma sposobami. Mnie wydaję się, że najważniejszy z nich polega na tym, aby wydawać wartościowe utwory autorów polskich, a nie traktować naszego rynku wydawniczego jako globalnego poligonu dla autorów z całego świata.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz