Strony

Translate

środa, 31 grudnia 2014

Nowy Rok



Niech Wam spełnią się marzenia
Osiągnijcie swe dążenia
Zdrowi bądźcie i gdy trzeba
Niech Wam łaska płynie z nieba

W tym, co się zbliża krok po kroku
Dwutysięcznym piętnastym roku




poniedziałek, 22 grudnia 2014

Życzenia Świąteczne






Oby wspomnienie narodzin Pana
W ogniu Betlejemskiej Gwiazdy
Sprawiło, że w czasie przyszłego roku
Powtórnie narodzi się każdy

Niech to Dzieciątko w bydlęcym żłobie
Na prawdę nam oczy otworzy
Że drugi człowiek nawet najlichszy

Jest córką lub synem Bożym


Życzę Wszystkim świątecznego azylu od codziennych kłopotów w ciepłym, szczęśliwym domu oraz tego, aby Gwiazda znad Betlejem umocniła w Waszych sercach światełko Nadziei i Miłości.
Rysiek


niedziela, 21 grudnia 2014

Jesień zimą

Początek tegorocznej zimy przypomina jesień. Wietrznie i ponuro - toteż siedziałem w domu. Nie całkiem bezproduktywnie, rzecz jasna; zostałem bowiem zmuszony do naprawiania wszelkich przyrządów służących do przygotowywania świątecznych wypieków. W międzyczasie przeczytałem kilka wierszy dzisiejszych poetów.
Odniosłem trochę mieszane wrażenia, ale zapewne to wina aury. Wydaje mi się, że współczesna poezja często przypomina słowne rebusy. Czytający odczuwa przyjemność tylko intelektualną, natomiast zdecydowanie brak w niej uczucia. A może lepiej jest na przykład tak:

Jesień

Uwiędły liść,
Odlotny ptak,
Błękitny szron.

Gdzie spojrzeć, iść:
Zagłady znak,
Sen, głusza, zgon.

Mróz, siwy tkacz,
Wsnuł błoń i gaj
W mgły, zwłoki tęcz.

0, wietrze, płacz!
0, duszo, łkaj!
0, serce, jęcz!

W dżdżu, w szczerym polu,
W  jesiennym dreszczu
Drzewko mrze z bólu...

0, zimny deszczu!

Wiatr drze mu liście
W strzępy najlichsze
I smaga w świście...

0, srogi wichrze!

Po niebie chmury
Skłębione pędzą
W grozie ponurej...
0, życia nędzo!

 Leopold Staff

Kobiety jedyne w swoim rodzaju

Każda kobieta jest pod jakimś względem wyjątkowa, ale niektóre przedstawicielki płci pięknej są naprawdę niesamowite, gdyż ich dokonania w różnych dziedzinach są wprost niebywałe. Dla zilustrowania tego, co chcę powiedzieć, podam przykład osiągnięć dwóch pań w niełatwej sztuce tworzenia powieści.
Angielska pisarka Barbara Caterland napisała w ciągu życia 723 powieści, przetłumaczonych na przeszło 30 języków, i wydanych łącznie w ponad miliardowym nakładzie. Pisała rocznie średnio 23 książki, czyli co dwa tygodnie nową.

Catherine Cookson również angielska pisarka przez długie lata była najchętniej czytaną autorką w Wielkiej Brytanii, napisała własnoręcznie, nie korzystając z pomocy sekretarzy, dziewięćdziesiąt kilka powieści, które sprzedały się w łącznym nakładzie grubo ponad sto milionów egzemplarzy.

sobota, 20 grudnia 2014

Niezapomniani Nauczyciele



Tak się szczęśliwie w moim życiu złożyło, że miałem tylko dobrych nauczycieli. Nie oznacza to bynajmniej, że byli oni ludźmi idealnymi. Posiadali jednak wrodzoną dobroć serca – tą niezwykłą cechę, która każe pochylić się bezinteresownie nad wstępującym w życie człowiekiem, i kierować jego los na właściwe tory.
Chciałbym dzisiaj wspomnieć moją wychowawczynię, która, niestety, już nie żyje. Pani profesor Stanisława Jędruch, którą wszyscy, nie pamiętam dlaczego, nazywaliśmy „Siachą”, była wychowawczynią mojej klasy przez pięć lat nauki w Technikum Radiowo-Telewizyjnym w Przemyślu.


Jakby to było wczoraj, staje przed oczyma wyobraźni, jedna z pierwszych lekcji wychowawczych, którą przeprowadziła z nami pani Profesor. Temat lekcji brzmiał: „Kto jest dla mnie życiowym autorytetem?” Kilku z nas odważyło się stwierdzić, że właściwie teraz idą nowe czasy, czasy rozwoju i nowych perspektyw; dlatego też my nie mamy aż takich autorytetów z przeszłości, a co będzie z nowymi, to dopiero zobaczymy. Jak kubek otrzeźwiającej wody na głowę podziałały na nas wtedy słowa pani wychowawczyni, która powiedziała, że powinniśmy się wstydzić takiej postawy. Bo właściwie to my niczego jeszcze nie osiągnęliśmy, a już ośmielamy się krytykować. I czy tak naprawdę nie dostrzegamy świetnych polskich naukowców, artystów czy sportowców. A jeśli naprawdę nie widzimy takich ludzi, to naszymi autorytetami powinni być chociażby nasi rodzice, którzy ciężko pracują, aby zapewnić nam możliwość bezproblemowej nauki.
Przez cały okres pobytu w tej szkole pani profesor Stanisława Jędruch opiekowała się nami jak druga matka, doradzała nam jak starsza siostra, w razie kłopotów stałą przy nas jak najlepszy przyjaciel.
Jakaż to szkoda, że nie można już usiąść obok niej, i porozmawiać sobie „od serca”, bez najmniejszych obaw; będąc pewnym, że wysłucha, a jeśli już coś poradzi, to będzie to rada życzliwa i głęboko przemyślana.

wtorek, 11 listopada 2014

Wino Hildegardy z Bingen – leczące serce

Święta Hildegarda z Bingen była jedną z pierwszych kobiet zajmujących się leczeniem chorych. Sposoby leczenia przez nią stosowane są bardzo oryginalne, ale co najważniejsze – skuteczne.
Wypróbowałem jej receptę na wino wzmacniające i leczące chore serce. Początkowo byłem sceptycznie nastawiony, ale rzeczywistość przerosła oczekiwania. Składniki wchodzące w skład tego wina są ogólnie dostępne i wszystkie mają lecznicze właściwości, ale dopiero po ich połączeniu otrzymujemy rewelacyjnie wzmacniającą miksturę.
Oczywiście, stosując to wino nie zapominamy o przyjmowaniu leków zaleconych przez lekarza.

Przygotowanie:
Składniki:
·    1 l wina gronowego
·    15 łodyg natki pietruszki
·    2 łyżki octu jabłkowego
·    100g miodu
Pietruszkę pokroić, dodać do wina, dodać ocet winny. Zagotować i gotować na małym gazie przez 5 minut. Następnie dodać miód i ponownie gotować przez 3 minuty. Przecedzić i wlać do butelek.

Tak przygotowane wino nie zawiera alkoholu, który wyparowuje w czasie gotowania. Pijemy je systematycznie trzy razy dziennie po niewielkim kieliszku, w razie potrzeby możemy przyjmować to wino nawet kilka razy dziennie.

poniedziałek, 10 listopada 2014

Finneganów tren



Kolejny raz wziąłem dziś do ręki "Finneganów tren", ostatnie dzieło Jamesa Joyce'a i po godzinie odłożyłem na półkę. Na razie nie mam czasu na odszyfrowywanie ukrytych znaczeń.

Pomimo faktu, że autor przez siedemnaście lat z premedytacją zaciemniał swoje dzieło, aby nie było zbyt łatwe do odczytania, to jego tekst jest bardziej zrozumiały, bo zawiera konkretną treść, od publikacji niektórych naszych współczesnych autorów płci obojga, których teraz mamy naddostatek; gdyż można, posiadając pieniądze wydawać, co tylko się chce. Do wysnucia takiegoż wniosku skłania mnie, porównanie lektury kilku takich "powieści", charakteryzujących tym, że pomiędzy ładnymi okładkami zawierają luźno rozstrzelaną sieczkę, i fragmentu tekstu autora Ulissesa:

"...To wayście do możeum. Główaga na kapelusze przy wzejściu. Yiz deście w Możeum Willingdona. Oto brroń pruskarb. To frynczuzki. Tip. To jest flaga pruskarb, Kapka i Soracer. To kula co zbyngcześciła flaga Prusków. A to frynczuz co strzelił Bulla co bang czyścił flaga Prusków. Sallos na Krużgan! Pik nieść furkę i kip! Tip. (Sirodek jak byk! Stop!)


0 raz trój falny kapelusz Lipoleuma. Tip. Likapoleusz. TU Willingdone zad swej samo białej biegunce, Koksenhadze. A tu wielki Szrachtur Wil­lingdone, magentatyczny w złocynnych ostrogach i żelazknych szduksach


1 kwatra brastowych trepach i magnastartych podwiązkach i galowym bang- koku i goliarnych gołoszach i pelot pinezkim workowatrezie. I tu jego bielki szeroki kropierz. Tip. Tu tripoleum na boynie grouchnął w okop śmierdzi za rzycią. Oto zwinny skiller angloł, i szary weszkot, i diawal, stu poniżaj. A bog lipoleum mordruje lipoleuma bega. Gwalle avanghura ar- gaument. To pyci bojek lipoleum co nig dyni był a ni bag dyni bug. As- saye, assaye! Touchole Fitz Tuomush. Dirty Mac Dyke. I Hairy O’ Hurry.


I wszyscy arminus-varminus. To Delian alpia. To Mont Tivel, to Mont Tipsey, a to Grand Mons Injun. To krymolinia alp liczy hoopa na shellne schran skoczenie tripoleuma. To źenni w slomkap legarnuszach umdlają źe czytają z podręcznejka stralegii i mocząc lalki trzymają Willingdona w desuspensie. To żenni grucha w rękuu, to żenni kruk nosi włosy a to band niósł się Willingdone. Bogto mruk mumentalny tcwoskop Willing­dona Cudrantwórca obscenwuje żenni z flanki. Sexcalibrowa moc hross ruchu. Tip. A to mija Bulgia kręci klaczką filibbile dalej od naj Awful Grimmest Sunshat Cromwelly. Looted. Ha z teng strony rozkaz żenni wysiany cztwaby zirygować Willingdona. Cienkie czerwone linie lisłane gors to na front mij Bulgii. Ja, ja, ja! Laufer Orthor. Wiór sieken! Wiej, glejt daj, gnaj no cwał!"...

czwartek, 6 listopada 2014

Dieta lecząca skutecznie



Niestety, nasza cywilizacja w pogoni za nowymi odkryciami zapomina o wartościowych dokonaniach przeszłych pokoleń. Podobnie jak w innych dziedzinach, dzieje się tak również i w medycynie. Zachwyceni skutecznością antybiotyków, dokonaniami współczesnych chirurgów, czy dostępnością leków przepisywanych od ręki na każdą dolegliwość; zapominamy, że nasi przodkowie również leczyli choroby, może mniej wyrafinowanymi niż obecnie środkami, ale przecież skutecznie. Okazuje się dzisiaj, że te stare, zapomniane sposoby leczenia pomagają, kiedy współczesna medycyna zawodzi.
Dotyczy to szczególnie chorób cywilizacyjnych – zaburzeń układu krążenia, nowotworów i cukrzycy. Jednym z najprostszych i najskuteczniejszych sposobów leczenia, jakie możemy zastosować w tych schorzeniach – szczególnie w chorobach serca – jest dieta doktora Caldwella Esselstyna. Jest on znanym amerykańskich chirurgiem, który stosuje również inne metody leczenia chorób serca. Doktor Esselstyn przez wiele lat był świetnym kardiochirurgiem, ale pacjentów dla których nie było już ratunku i pozostawało im najwyżej kilka miesięcy życia leczył za pomocą diety. Wyleczył ponad dwustu takich pacjentów. Jednym z nich był prezydent USA Bill Clinton.
Najkrótszy opis tej diety: nie wolno jeść mięsa (również drobiu i ryb), nabiału i tłuszczu (również oleju, nawet z oliwek). Można jeść warzywa, owoce (oprócz awokado i orzechów), wszelkie zboża i rośliny strączkowe.
Chociaż ta dieta wygląda na bardzo restrykcyjną, to jednak pomaga ludziom poważnie chorym na serce. Oczywiście stosowana razem z lekami farmakologicznymi. Mogę to powiedzieć z czystym sumieniem. Jeśli nie spożywamy nawet kropli tłuszczu, to wtedy nasze komórki śródbłonka mają szansę na regenerację.
 Szczegóły diety doktor Esselstyn zawarł w książce „Chroń i lecz swoje serce”, która została już przetłumaczona na język polski.


niedziela, 2 listopada 2014

Jak pisać?



Zaplanowanie fabuły, wymyślenie interesujących scen, nieszablonowych postaci, realistycznego obrazowania, czy wzmacniającego suspens przeplotu wątków – to naprawdę niełatwe zadania; wymagające wielkiego nakładu skoncentrowanej uwagi oraz czasu. A kiedy już mamy zadowalający plan powieści, to nadzwyczaj często się zdarza, że nie mamy już sił, aby taką doskonale zaplanowaną powieść napisać.
Drugi sposób pisania polega na tym, że o określonej porze siadamy po prostu przy biurku i piszemy bez wcześniejszych przygotowań. Wtedy gros naszej energii wydatkujemy na samo pisanie, a nie na badania, czy nieustanne ostrzenie narzędzi.
Być może ten drugi sposób pisania jest lepszy? A wtedy rację ma Marguerite Duras, która twierdzi: „Gdyby było choć trochę wiadomo o tym, co napiszemy, zanim to się stanie, zanim zaczniemy pisać, nigdy byśmy nie pisali. Nie byłoby po co. Pisać to próbować dowiedzieć się, co by się napisało, gdyby się pisało - dopiero potem to wiemy.”

środa, 8 października 2014

Źródło rozczarowania



Przeczytałem świetne (pomimo tego, że sentymentalne i głupie) opowiadanie Józefa Conrada „Wśród prądów”. Tematyka nieco podobna do tematyki „Lalki” B. Prusa. Tutaj również mamy egzaltowaną pannę zniżającą się do związków z mężczyzną z niższej sfery. Sytuacja taka przynosi niezbyt piękne uczucie nieustannie towarzyszące istotom ludzkim w ich życiowej drodze – rozczarowanie.
Dlaczego tak jest? Dlaczego nie możemy być na trwale zadowoleni?
Lektura tego opowiadania podsuwa mi prawdopodobną odpowiedź: Zapewne wszyscy jesteśmy w jakiejś mierze egoistami i traktujemy innych jak doskonale odbijające lustra, pragnąc w nich zobaczyć własną wyjątkowość. Jednak zwierciadła odbijają tylko to, co na nie pada; i nie możemy dostrzec w nich naszej doskonałości, skoro takimi nie jesteśmy. W takiej sytuacji najprościej jest obarczyć odpowiedzialnością zwierciadła, czyli innych ludzi traktowanych przedmiotowo. To oni nie spełniają naszych wymagań i są powodem nieprzyjemnego rozczarowania.
Tak, to egoizm nie pozwala nam przyjmować drugiej osoby taką, jaką ona jest. Egoizm – czyli brak empatii. I celowo nie wspominam tu innego, słonecznego uczucia, o którym zbyt często mówimy, tak naprawdę nie zdając sobie sprawy z tego, czym ono jest.