Moja propozycja filmu patriotycznego:
Jeśli przez chwilę mieliśmy nadzieję, że możliwe jest istnienie państw pozbawionych armii zdolnych do zdecydowanych działań obronnych, to bardzo się rozczarowaliśmy. Taka sytuacja może będzie możliwa w przyszłości, za jakieś… kilka tysięcy lat. A teraz póki co musimy zdawać sobie sprawę, że kształtowanie patriotyzmu wśród obywateli jest niezwykle istotne. Dzieła sztuki przyczyniające się do kształtowania postaw patriotycznych, szczególnie filmy i powieści, nie powinny byś programowo ośmieszane (jak to dotychczas u nas bywało), lecz wspierane z rozmysłem.
Nie rozumiem dlaczego nie mamy postępować podobnie jak największe światowe potęgi: USA, Rosja i Chiny, w których patriotyzm uważany jest za jedną z najważniejszych wartości ogólnoludzkich.
Scenariusz „Długa jest noc” napisałem jakiś czas temu. Jest to pierwsza wersja, niektóre rzeczy można by tu poprawić. Ale dalszej pracy podjąłbym się tylko w przypadku konkretnego zainteresowania. Jestem otwarty również na oferty współpracy. Link do scenariusza:
Długa jest noc - Ryszard Hop
Strony
Translate
poniedziałek, 26 września 2016
niedziela, 25 września 2016
Przysięga wojskowa
Wrocławski rynek 23 września 2016 r.
Uczestniczyłem w świetnie przygotowanej uroczystości
przysięgi wojskowej podchorążych Wyższej Szkoły Oficerskiej Wojsk Lądowych,
Wyższej Szkoły Oficerskiej Sił Powietrznych i Akademii Marynarki wojennej.
Przysięgę złożyło 429 podchorążych, w tym 79 kobiet (18%
ogółu). Znajdują się wśród nich przyszli dowódcy, lekarze, marynarze,
mechanicy, informatycy… Dla tych zdecydowanych młodych ludzi przysięga stanowi
pierwszy krok do uzyskania gwiazdek oficerskich.
Jednocześnie przysięga i związany z nią ceremoniał stanowi
doskonałą ilustrację potrzeby kształcenia i umacniania patriotyzmu w młodym
pokoleniu Polaków. Bardzo dobrze, że uroczystość zorganizowano na rynku
głównym, gdzie licznie zgromadzeni cywile (a szczególnie młodzież) mogli
usłyszeć piękno, prawdę i konieczność zawarte w słowach:
„Ja żołnierz Wojska Polskiego przysięgam
służyć wiernie Rzeczypospolitej Polskiej,
bronić jej niepodległości i granic.
Stać na straży Konstytucji,
strzec honoru żołnierza polskiego,
sztandaru wojskowego bronić.
Za sprawę mojej Ojczyzny,
w potrzebie krwi własnej ani życia nie szczędzić.
Tak mi dopomóż Bóg. „
służyć wiernie Rzeczypospolitej Polskiej,
bronić jej niepodległości i granic.
Stać na straży Konstytucji,
strzec honoru żołnierza polskiego,
sztandaru wojskowego bronić.
Za sprawę mojej Ojczyzny,
w potrzebie krwi własnej ani życia nie szczędzić.
Tak mi dopomóż Bóg. „
niedziela, 31 lipca 2016
Sindbad powraca do domu
Przeczytałem ciekawą powieść Sandora Marai "Sindbad powraca
do domu". Do zabrania jej z bibliotecznej półki do domu, skłoniła mnie
zapamiętana myśl Umberto Eco: ”Odkryłem na nowo to, co pisarze wiedzieli (i co
tyle razy nam mówili): książki zawsze mówią o innych książkach i wszelka
opowieść snuje historię już opowiedzianą. Wiedział o tym Homer, wiedział
Ariost, nie mówiąc już o Rabelais’m lub o Cervantesie.”
Powieść Sandora Marai, o której mówię, jest w znaczeniu jak
najbardziej dosłownym powieścią literaturze, gdyż przedstawia ostatni dzień
życia znakomitego pisarza węgierskiego, Guyli Krudego, który był dla Sandora
Marai mistrzem.
"Sindbad..." to powieść o iluzorycznej akcji; rzeczy
najważniejsze zachodzą w niej w sferze myśli, uczuć i wspomnień bohatera; i
jako taka wymaga skupienia w trakcie lektury. Odwzajemnia się za to ukrytym,
czarodziejskim pięknem oraz jakby automatycznym zmuszaniem czytelnika do
myślenia, które jest mu niezbędne do jednoznacznej oceny działań Sindbada.
Oto fragment powieści:
"Lecz wiedział również, że właśnie on, pisarz i żeglarz, w
kwestii uczuć i namiętności nie może sobie pozwolić na luksus mądrości,
chłodnego rozważnego rozsądku, ponieważ jego zadaniem jest pamiętać,
nasłuchiwać głosów i patrzyć w płomień, który żarzy się na dnie ludzkich serc;
za każdym razem musiał też pozwolić poparzyć, temu ogniowi, po którym zostaje
unoszący się nad popiołem dym świadomości."
Rzekomo powieść jest pastiszem i ironią, ja jednak odebrałem ją
jako dramat jednostki uwikłanej w samotność, będącej jak najbardziej
sprawiedliwym owocem wyjątkowego egoizmu i braku miłości. Bowiem człowiek,
który nie potrafi kochać, albo też potrafi kochać jedynie siebie, na zawsze
jest uwięziony w świecie nieprzyjaciół i obcych.
Ostatnie zdania książki:
"Świeca dopaliła się do końca i ostatnim błyskiem oświetliła
twarz żeglarza. Ta twarz z zamkniętymi oczyma była teraz pełna mądrości,
obojętna i surowa. Tylko na Wschodzie mężczyźni potrafią tak obojętnie i z
godnością przyjmować, że coś się kończy."
No cóż - muszę polemizować z zawartą w nich myślą. Wydaje mi się,
a raczej jestem pewien, że doskonale potrafią to również mężczyźni na
Zachodzie, Północy i Południu. I czynią to całkiem podobnie, jak żarówki,
którym niespodziewanie wyłączono prąd.
sobota, 9 lipca 2016
Wojna - zło najgorsze!
Niestety, ludzie którzy z własnego doświadczenia wiedzieli,
jak wygląda wojna, w zdecydowanej większości już nie żyją. A ci, którzy znają
wojnę z lektur i ustnych przekazów, praktycznie nie wiedzą o niej nic. I właśnie
oni łatwo dają się manipulować.
Tym, którzy nieświadomie przyczyniają się do szerzenia
nienawiści pomiędzy narodami (a nawet tym, którzy czynią to świadomie),
dedykuję myśl Woltera:
„Wszystkie grzechy wszystkich stuleci, z wszystkich miejsc
zebrane, nigdy nie zrównoważą zła, które jest w stanie wyrządzić jedna ofensywa
wojenna.”
Dedykuję im również tę mądrą piosenkę:
Subskrybuj:
Posty (Atom)