Oglądałem wczoraj stary, czarno-biały film „Straż przyboczna”
Kurosawy z 1961 r. Sądziłem, że znajdę
egzotyczną rozrywkę, a trafiłem na arcydzieło ukazujące prawdziwą naturę
człowieka, szczególnie ciemną jej stronę.
Już pierwsze sceny filmu godne są umieszczenia w podręczniku
kina światowego: Losowanie kierunku wędrówki samuraja daje do zrozumienia, że
opowiadana historia jest uniwersalna i
może się zdarzyć w każdym miejscu, gdyż ludzie wszędzie tak naprawdę są
tacy sami. Scena z psem, takim sobie kundelkiem, beztrosko biegnącym z odciętą ręką człowieka
w zębach wstrząsająco wprowadza w atmosferę filmu. Natomiast scena, w której
samuraj razem z gromadką kurtyzan, podsłuchuje rozmowę członków jednej z dwóch
rodzin walczących o władzę w miasteczku, przeraża swą ponadczasowością.
Oto fragment tej rozmowy:
MATKA: …Jeśli zabijemy go po walce,
to nie dostanie nic.
SYN: To niegodziwość!
MATKA: Milcz! Chcesz dostać spadek, to zachowuj się jak
hazardzista.
OJCIEC: Jeśli chcesz być bogaty, naucz się zabijać i
oszukiwać.
MATKA: Zabijesz samuraja! To łatwe, wystarczy zajść go od
tyłu.
OJCIEC: Musisz zabijać. Inaczej nikt cię nie będzie
szanował.
SYN: Zabiłem już człowieka.
OJCIEC: Marny wynik.
MATKA: Jeden trup, czy sto? Powieszą cię tylko raz…