Znowu słyszę o niedalekiej tragedii spowodowanej beztroską jazdą motocyklem. Zastanawiam się czy jest jakaś szansa na to, aby fabrycznie ograniczać maksymalne prędkości tych ścigaczy. A może wprowadzić dodatkowe szkolenia w trakcie kursów na prawo jazdy motocyklem? Może podnieść granicę wieku, od którego byłby możliwe prowadzenie najszybszych maszyn?
W każdym razie rodzice tych niedawnych dzieci (bo najczęściej giną bardzo młodzi kierowcy), są zazwyczaj naiwni dając wiarę zapewnieniom swoich dzieci, że będą jeździć z dopuszczalnymi prędkościami. Niestety, jest "coś" w przyjemnej jeździe motocyklem, co podświadomie nakłania do głębszego naciśnięcia pedału gazu.
Wiem o tym, bo w młodości również uczestniczyłem w wypadku motocyklowym. I tak mi się wydaje, że przeżyłem wyłącznie dlatego, że ówczesne maszyny osiągały dużo mniejsze prędkości niż współczesne hondy, czy kawasaki.
Po jednej z takich tragedii napisałem wiersz:
Pogrzeb
motocyklisty
Pośród
cmentarnych drzew
Grupa
załamujących ręce
Nad
świeżo oklepanym grobem
Ksiądz
przed chwilą odszedł
Płacz
trąbki zamilkł w przestrzeni
Matka
nie może już dotknąć syna
Wygładza
wstęgi na wieńcach
Dziecko
jak ja ciebie zostawię
-
rozpacza
Byłeś
królem mojego serca
Ojciec
z gardłem przebitym kolcem
Otępiały
od środków uspokajających
-
przeprasza
Wybacz
mi synku jedyny mój
To
ja kupiłem ci ten przeklęty motor
Koledzy
stoją w milczeniu
Mądrzejsi
tylko do czasu
A
wiatr od Góry Oliwnej
- łagodnie szepcze
Taka
jest wasza gwiazda – (nie)śmiertelni