Strony

Translate

niedziela, 5 marca 2017

O potrzebie istnienia Boga


Tytuł mojej wypowiedzi może wydawać się bluźnierczy, ale ja wcale nie twierdzę, że Boga nie ma; wprost przeciwnie.
Niestety wielu ludzi dzisiaj, którym udało się zdobyć jakieś znaczenie polityczne czy artystyczne, ośmiela się twierdzić, że Bóg nie istnieje. Owszem, mają do tego prawo, ale nie mają prawa, ażeby swoje mniemania nazywać naukowymi. Każdy bowiem kto twierdzi, że z nauki wynika, że Bóg nie istnieje, kłamie! Gdyż fakty naukowe mają taką własność, że można je udowodnić.
Zatem który z naukowców jest w stanie udowodnić, że Boga nie ma? Pytanie to jest oczywiście retoryczne, gdyż nikt tego uczynić nie potrafi. Dlatego ateizm nie ma nic wspólnego z nauką. ATEIZM JEST PO PROSTU WIARĄ w to, że Bóg nie istnieje, że świat materialny istniał od zawsze, a życie na nim powstało samorzutnie i bezcelowo. Dlatego ateiści zamiast udawać, że są przedstawicielami nauki, powinni raczej założyć związek wyznaniowy(!).
O wiele łatwiejsza jest próba udowodnienia poglądu przeciwnego. Oto najprostszy i (moim zdaniem) wystarczający dowód istnienia Boga:
Z punktu widzenia tzw. nauki twierdzi się, że życie powstało przypadkowo, bezcelowo, bezkierunkowo jako efekt zbiegu korzystnych oddziaływań na siebie różnych form materii nieożywionej, a następnie ewoluowało od najprostszej komórki, do organizmu tak niesłychanie złożonego, jak ciało człowieka.
Jeśli więc najprostsza żywa komórka powstała przypadkowo i bezcelowo, to przecież nie powinna posiadać informacji, że ma się dzielić i w jaki sposób ma to czynić. Nie mogła też wytworzyć samodzielnie 100% tej potrzeby i umiejętności w trakcie swojej krótkiej egzystencji. Skoro jednak taką umiejętność miała – świadczy o tym cała ewolucja, to komórka ta nie mogła powstać przypadkowo i bezcelowo. Zatem musimy założyć istnienie Kogoś, kto jest źródłem życia i ewolucji – czyli Boga.
Dzisiaj żyjemy w tzw. ciekawych czasach i mamy szansę obserwować, że odchodzenie od idei Boga nie przynosi pozytywnych efektów w żadnym kraju na Ziemi. Jeśli bowiem głosi się, że Bóg nie istnieje, to zbędna staje się etyka i moralność. Wszak żyjemy tylko tutaj, tylko raz i tylko dla siebie, a ludzkie prawa niech zachowują ci którzy są słabi. Hulaj więc duszo, aby jak najwięcej użyć i przeżyć. A kiedy nie będzie już można jeść, pić i zażywać innych przyjemności, i kiedy stanie przed nami widmo starości i cierpienia, to wyzwoli nas… eutanazja.
Taką z grubsza filozofię życiową wypracowano w przestrzeni fałszywej wolności, w przestrzeni pozbawionej wymagającego Stwórcy. Niestety, wolności absolutnej, nieograniczonej nie ma. I wszędzie, gdzie przekracza się granicę wolności, pojawia się zło. 
Jednym z jego przejawów jest samotność. W bardzo rozwiniętych krajach (np. Szwecja) w imię opatrznie pojmowanej wolności walczy się z etyką, rodziną, religią… Duża część społeczeństw tych krajów nie żyje w związkach, ale samotnie. Samotność ta, wynikająca z przekroczenia granicy wolności, nie jest bynajmniej źródłem szczęścia. Generuje natomiast poczucie bezsensu istnienia i niejednokrotnie jest gorsza niż śmierć, gdy prowadzi do samobójstw czy eutanazji.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz